Wprowadzenie do rozważań pomyślanych jako myśli dla rodziny na każdą niedzielę w ciągu roku, poczynając od adwentu
Wiele swojego cennego czasu człowiek poświęca rozważaniom o własnym życiu i życiu nienarodzonych i ten temat będzie przedmiotem rozważań tej publikacji. „Problem” ten bowiem wraca co jakiś czas przy okazji wyborów sejmowych, podczas dyskusji w szkole czy na katechezie na temat życia nienarodzonych, w gabinetach ginekologicznych i psychologicznych, w mediach a także w wielu rodzinach. Słowo "życie" ma wielorakie znaczenie: mówimy o życiu naturalnym i nadprzyrodzonym. Życie podlega rozwojowi: życie fizyczne, psychiczne, umysłowe, ale także życie duchowe. Życie naturalne, doczesne rozwija się, ale też podlega przemijaniu i śmierci. Życie jest darem Boga Stwórcy. Bóg jest Dawcą życia. Do Boga należymy od poczęcia do naturalnej śmierci i przez całą wieczność. Bóg nas stworzył i nieustannie podtrzymuje nas w istnieniu.
Życie jest talentem, który trzeba rozwijać. Każdy z nas jest odpowiedzialny za rozwój tego daru, ale odpowiadamy także za życie i rozwój drugiego człowieka. W szczególny sposób odpowiedzialni są rodzice za życie swego dziecka i za jego rozwój nie tylko fizyczny, ale umysłowy, uczuciowy, społeczny i religijny.
W tych rozważaniach pragnę rozważać różne aspekty życia, szczególnie małżeńskiego i rodzinnego, odnosząc je do tematu książki Otoczmy troską życie.
Rozważania te pomyślane są jako myśli na każdą niedzielę w ciągu roku, poczynając od adwentu. W tę pierwszą niedzielę Chrystus wzywa nas do czuwania: "Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie" (Mk 13,35). Trzeba czuwać nad sobą i nad bliskimi; czuwać by dobro się rozwijało, a zło zostało zawczasu rozpoznane, odrzucone i przezwyciężone. Św. Paweł napełnia nas nadzieją: "On też będzie umacniał was aż do końca... Wierny jest Bóg" (1 Kor 1,8-9). Izajasz ostrzega: "My wszyscy opadliśmy zwiędli jak liście, a nasze winy poniosły nas jak wicher" (Iz 64,5). Często tak jest w małżeństwie i rodzinie. Miłość, jeśli nie jest rozwijana, usycha, a grzech porywa jak wicher, w złą stronę.
opr. aw/aw