Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże pragnę, by on zapłonął (Łk 12, 49). Dzisiejsza Ewangelia o zapalaniu lampy jest niejako kontynuacją i uzupełnieniem tych Jezusowych słów. Bo czyż ten święty ogień wiary nie zapłonął w każdym z nas na chrzcie świętym? Tak pięknie wyraża to ów prosty gest podczas liturgii sakramentu, gdy poprzez członka rodziny przekazuje się dziecku świecę zapaloną od Paschału (Chrystusa), „aby oświecone przez Niego postępowało zawsze jak dziecko światłości, a trwając w wierze, mogło wyjść na spotkanie przychodzącego Pana” (por. Obrzędy sakramentu chrztu świętego).
Lampę umieszcza na świeczniku. Po pierwsze dlatego, aby wszyscy widzieli jej światło, jak mówi nam Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii. Bez światła nie ma bowiem życia, tak biologicznego, jak i codziennego. Gdy w naszym domu nagle zgaśnie światło, nigdzie nie potrafimy pójść, choć nadal mamy nogi, niczego nie potrafimy chwycić, choć nadal mamy ręce, niczego nie potrafimy dostrzec, choć nadal mamy oczy! Gdy zgaśnie światło, niby wszystko mamy, a mimo to jesteśmy „okaleczeni” i nieszczęśliwi. Po drugie, lampę umieszcza się na świeczniku po to, aby sama nie zgasła, bo postawiona pod łóżkiem lub pod korcem (jak napisano w Ewangelii św. Mateusza 5, 15), narażona jest na braku tlenu i zgaśniecie. Chrześcijanin, którego wiara pozostaje w ukryciu (najczęściej także przed Bogiem), chrześcijanin „wierzący, ale niepraktykujący” (tak modny dzisiaj), naraża się niechybnie na brak życiodajnego tlenu płynącego z Eucharystii i z wspólnotowych modlitewnych spotkań: „Zaniedbałam ostatnio moją wspólnotę; ciągłe dyżury, dyżury. Tak bardzo brakuje mi modlitwy wspólnotowej i samej wspólnoty, że z utęsknieniem czekam na wtorek. Spotykam ludzi z mojej grupy na ulicy i widzę to światło płonące w ich oczach! Boże, jak bardzo za nimi tęsknię!” (Halina).
Uważajcie więc, jak słuchacie. Wiara rodzi się bowiem ze słyszenia, powie nam św. Paweł (por. Rz 10, 17), i ze słyszenia, (albo lepiej słuchania) też umiera. Ważne jest więc nie tylko to, kogo, ale i jak słuchamy, bo można codziennie słuchać Boga, i wcale Go nie usłyszeć. Może dlatego na wielu prawosławnych ikonach malowano świętym wielkie uszy, aby podkreślić, że umieli słuchać, tzn. wiedzieli Kogo i jak słuchać! Nam tymczasem wydaje się, że możemy słuchać wszystkiego i wszystkich, oczywiście tylko po to „aby wyrobić sobie zdanie”, usprawiedliwiamy się. Zapominamy, że zarówno dobre, jak i złe słowa kształtują nasze sumienie, duszę, spojrzenie na świat. Słuchając złych słów nie od razu oczywiście zaczniemy w nie wierzyć, ale powoli przestaniemy wierzyć tym dobrym, od Boga i Kościoła. Uważajmy więc kogo i jak słuchamy.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.