Choć Kościół stale zachęca, by regularnie czytać Biblię, to jednak w wielu domach chrześcijańskich tak się nie dzieje. Na tym tle wyjątkiem jest wieczór wigilijny, kiedy to rzeczywiście wyciąga się z półek księgę Pisma Świętego i w rodzinach jest czytany opis narodzenia Jezusa z Ewangelii św. Łukasza. Fragment ten czyta się też w kościołach. Pierwszą jego część – opowiadającą o samym narodzeniu i zwiastowaniu nowiny o narodzeniu Mesjasza pasterzom – słyszymy w czasie Pasterski. Drugą część – o pokłonie pasterzy – czyta się w kościołach rzadziej, bo jest przewidziana na tzw. „Mszę św. o świcie”. Przez całe zaś pierwsze święto zasadniczo słuchamy Prologu Ewangelii św. Jana, czyli Hymnu o Logosie. Jest pewne grono duszpasterzy, którzy Ewangelię o pokłonie pasterzy czytają przez całe pierwsze święto. To ciekawa inicjatywa. Wychodzą oni bowiem z następujących duszpasterskich założeń. Mówią, że Prolog Ewangelii św. Jana jest trudnym traktatem teologicznym, będącym pogłębioną refleksją nad tajemnicą Wcielenia. Równocześnie duszpasterze ci wiedzą, że w Uroczystość Narodzenia Pańskiego przychodzą na Mszę nieraz osoby rzadko uczestniczące w niedzielnych Mszach świętych. Więc warto czytać te fragmenty Ewangelii, które są najprostszym przypomnieniem historii narodzenia Jezusa.
Łukaszowy opis narodzenia jest podstawowym obrazem przedstawiającym narodzenie Jezusa, obrazem – oczywiście także teologicznym, ale obrazem, który może pojąć nawet małe dziecko, obrazem, w którym występują liczne postaci i w którym jest dużo ruchu. Zatrzymajmy się na drugiej części Łukaszowego opisu – tej ze świątecznej „Mszy o świcie”. Choć jest to krótki opis, a jednak zawiera w sobie aż trzy obrazy. Pierwszy – to pasterze biegnący do Betlejem; drugi – to Święta Rodzina Maryi, Józefa i Dzieciątka oraz pasterze opowiadający o aniołach; trzeci – to pasterze wracający z Betlejem. W drugim z tych obrazów – bez wątpienia centralnym – mamy Świętą Parę Maryi i Józefa, przypominającą, że małżeństwo jest nierozerwalnym związkiem mężczyzny i kobiety i że każdy taki związek jest święty poprzez sakrament małżeństwa. Pośrodku pary małżeńskiej leży Dzieciątko, przypominające prawdę o tym, że owocem miłości małżeńskiej jest dziecko. We wszystkich trzech obrazach jest dużo ruchu i gwaru, przede wszystkim za sprawą pasterzy, którzy swoim zachowaniem potwierdzają, że narodziny każdego dziecka są naprawdę dobrą nowiną dla świata, a tym bardziej narodziny Mesjasza Pana. Tej nowiny nie można nie przekazywać wszem i wobec. Entuzjazm pasterzy powinien i nam się udzielać.
Wszystkie te ewangeliczne sceny, zapisane w Słowie Bożym, zostały przeniesione na dwie niezwykłe formy przekazu międzyludzkiego. Zbudowane w naszych kościołach szopki oddziałują na nasz wzrok. Możemy na to wszystko po prostu patrzeć i pokazywać ręką dzieciom, objaśniając znaczenie poszczególnych postaci. Jakże to ważne we współczesnej kulturze obrazkowej. Stworzone zaś przez tradycję ludową kolędy oddziałują na nasz słuch. Możemy wsłuchać się w pieśni, opowiadające o wydarzeniach z Ewangelii, a i sami te pieśni możemy wyśpiewać. Ewangelia, szopki i kolędy to potężne nośniki prawdy o tym, że „Słowo stało się Ciałem i zamieszkało między nami”. Ewangelię czytamy w domach i kościołach, szopki budujemy w kościołach, czasem i w domach (za to w domach stawiamy zawsze choinki – też symbol Jezusa), kolędy śpiewamy w kościołach i oby jak najwięcej w domach. Siła takiego wielowymiarowego przekazu ma szansę dotknąć ludzkie serca i umysły.
A jest to szczególnie ważne w obliczu systematycznego usuwania z przestrzeni publicznej religijnego charakteru świąt Bożego Narodzenia, a nawet samych świąt. Po pierwsze: przedświąteczny czas został tak mocno zdominowany przez handel, że same święta niektórym kojarzą się jedynie z odpoczynkiem po zakupach, a nie są świętowaniem narodzenia Pana. Po drugie, coraz częściej w wielu miejscach mówi się o usuwaniu choinek i szopek z przestrzeni publicznej, by „nie ranić” przekonań niewierzących lub wierzących inaczej. Po trzecie: coraz częściej składane są niereligijne, a nawet nieświąteczne życzenia. Choć Boże Narodzenie jest świętem głęboko religijnym, to jednak w życzeniach brakuje nierzadko odniesień religijnych, coraz częściej nie ma w nich życzenia Bożego błogosławieństwa. Mało tego: coraz częściej nie wypowiada się nazwy święta, która w języku polskimi brzmi wyjątkowo teologicznie. Mówi się ogólnie „o świętach”. A jeszcze, jakby i tego było mało, w wielu życzeniach zakłada się, że nie wszyscy w ogóle cokolwiek świętują, więc nie mówiąc nic o święcie życzy się im odpoczynku. Taki styl składania życzeń pojawia się u niewierzących, co samo w sobie jest smutnym zjawiskiem, gdyż pokazuje dużą liczbę ludzi niewierzących i to niewierzących w najbardziej podstawową prawdę Bożą. Tak formułowane życzenia pojawiają się też niestety w ustach ludzi wierzących, którzy stosują tzw. neutralne formuły przy składaniu życzeń, by w ich mniemaniu „nie ranić” ludzi niewierzących. Boże błogosławieństwo jest czymś obiektywnie dobrym, bo wyprasza Bożą przychylność, w co głęboko wierzę i dlatego życzę tego każdemu, nawet temu, który w to nie wierzy. Neutralizowanie języka wprowadza pustkę semantyczną, która szybko zostaje zapełniona różnymi ideologiami.
Wszystkie te przejawy rugowania religijnego wymiaru świąt wpisują się w tzw. „cancel culture”, czyli w „kulturę unieważnienia”, tzn. usuwania z przestrzeni publicznej osób i symboli w imię ich słabości etycznych. W imię kultury unieważnienia niszczy się pomniki wielkich ludzi, oskarżanych na przykład o rasizm. W imię tej samej kultury unieważnienia usuwa się symbole związane z Kościołem, oskarżanym o ciężkie grzechy i wykroczenia. Dodajmy tu, że ludzkie grzechy obecne w Kościele nie dyskredytują Kościoła jako wspólnoty prowadzącej do zbawienia, która jak wierzymy jest Mistycznym Ciałem Jezusa. Bo tak jak Syn Boży przyjął ludzkie ciało z jego ograniczeniami, tak też Jego Mistyczne Ciało wcieliło się w ludzką wspólnotę z jej słabościami.
W tradycji żydowskiej istnieje następujący zwyczaj: przed rozpoczęciem dorocznej uczty paschalnej najmłodszy członek rodziny pyta „czym różni się ta noc od innych nocy?” Wówczas ktoś z dorosłych opowiada Hagadę, historię wyjścia Izraelitów z niewoli egipskiej, połączoną z uwielbieniem Boga. Wszystko po to, by nie zatraciła się pamięć o najważniejszym wydarzeniu z początków Izraela. Dokładnie takie znaczenie ma czytanie – zarówno w domach podczas wigilii, jak i w kościele podczas liturgii – ewangelicznego opisu narodzenia Jezusa. Chodzi o to, byśmy nie zapomnieli, po co jest świętowanie. Stajemy się wówczas strażnikami pamięci o tym, że Mesjasz Pan się narodził. A jeśli czytanie Ewangelii jest połączone z modlitwą i ze śpiewem kolęd, to wówczas stajemy się nie tylko strażnikami pamięci o wydarzeniach przeszłych, ale także ludźmi chwalącymi Boga za aktualną obecność pośród ludu.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.