Kolejne artykuły Wyznania wiary, wraz z dobranymi obrazami, opatrzonymi krótką analizą i komentarzem teologicznym p.t. Widzę, więc wierzę
Michelangelo Merisi da Caravaggio,
Święty Mateusz z aniołem
Oglądając obraz Caravaggia, jesteśmy świadkami niezwykłego wydarzenia. Człowiek prosty, barczysty, o silnych ramionach i nogach, spracowany życiem, jakby zmęczony robotnik — Mateusz — w ciemnej, choć rozświetlonej przestrzeni siedzi na krześle. W skupieniu pochyla się nad księgą. Usiłuje w niej cośkolwiek zanotować — wiemy co: swoją wersję Ewangelii. Lecz nie jest pozostawiony samemu sobie ze swym zadaniem. Pomaga mu delikatnej urody — tak bardzo kontrastującej z fizjonomią starego celnika — zanurzony w ekstazie anioł, który swą drobną rączyną subtelnie, z łatwością, zupełnie bez wysiłku prowadzi jego ociężałą dłoń.
Boży Duch jest właśnie taki; działa tak jak ów anioł: od wewnątrz. Jako natchnienie, jako zbawienna inspiracja. Absolutnie dyskretnie nastraja, orzeźwia — niezależnie od tego, czym świadomy tego, czy też nie — moje grzechem obarczone człowieczeństwo, rozwijając drzemiący w nim potencjał i prowadząc je ku pełnej — świętej — dojrzałości. Łaskawy ten Duch wiernie mi asystuje, zawsze przy mnie jest, czynnie trwa, przy czym — paradoksalnie, jak Bóg tylko umie — nie ubezwłasnowolnia mnie. Bo jest łagodny i czuły, i nie chcąc mojego szczęścia kosztem mojej wolności, cierpliwie czeka na moje Dlań przyzwolenie, na moją chęć z Nim współpracy.
Wszystkie omawiane obrazy | |||||
opr. ab/ab