Wydarzyło się to w latach 90. na południu Polski. Była zaangażowaną w życie Kościoła licealistką. Animatorka, pracowita uczennica. Do szkoły dojeżdżała autobusem. Na trasie jej połączenia znajdował się kościół. Kiedy autobus mijał świątynię czyniła znak krzyża. Dwa razy w ciągu dnia. W obie strony trasy. Normalnie, naturalnie, świadomie, z miłości do Boga.
Ale tamtego dnia wiedziała, że z krzyżem będą kłopoty. Na jednym z przystanków wsiadł i usiadł dokładnie na wprost niej tak przystojny chłopak, że od razu zaczęła się łamać. Powie potem w publicznym świadectwie, że gęstość tej walki narastała aż nie do zniesienia – im bliżej byli kościoła, tym z nią było gorzej.
W końcu autobus minął kościół, a ona… odpuściła i nie przeżegnała się. Ale…, ale on się przeżegnał. Ale on się przeżegnał… Zdania takiego kalibru zwykle powtarza się co najmniej dwukrotnie. Przeżegnał się i wyszedł niczego nieświadomy na następnym przystanku. Już go nigdy potem nie zobaczyła. Poszedł zwyczajnie w swój dzień, w swoje życie, nie mając pojęcia, co zrobił dla tej dziewczyny. A ona jechała dalej jak przetrącona, zawstydzona, oszołomiona. „Jak prawdziwie nawrócona” – powie w publicznym świadectwie.
Nie wiemy czy to był Marcin, czy Przemek, ale wiemy na pewno, że miał w sobie Szymona i Judę Tadeusza, Piotra i Jana, i Filipa, i Mateusza, i Tomasza, i Jakubów… – tylko pewnie zamiast skórzanej sakiewki z daktylami – kasety, słuchawki, walkmana i gumę „Turbo” ze śladem opon u góry.
On wciąż posyła tu swoich.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.