Tajemniczy, pozornie niespójny – z zamiarem wywołania w widzach intelektualnego niepokoju – scenariusz filmu „Spirala”, w reżyserii Krzysztofa Zanussiego, dochodzi w pewnej chwili do sceny z ordynatorem. Lekarz z zimnym spokojem, detalicznie, jakby kroił skalpelem bezwładne ciało rozpostarte na chirurgicznym stole, usiłuje opisać zjawisko agonii. Umieranie przedstawione jest pod postacią tępej siły. Dla postronnych śmierć to bezwład, zanik ruchu fizycznej tkanki, a w konsekwencji pozbawienie człowieka jego życiowej mocy. Tymczasem filmowy medyk, którego mistrzowsko kreuje wybitny aktor Aleksander Bardini, ma odmienną wiedzę i doświadczenie. Tanatos beznamiętnie, ale przemożnie, konsumuje człowieka. Choćby osoba ludzka, w ciągu sześćdziesięciu, góra siedemdziesięciu lat doczesności, uzbierała sobie zapas imponujących tytułów, układów, aut i ogródków, w chwili agonii jest bezsilna. Połykana nieodpartą, prącą do przodu potęga, tak czy inaczej, prędzej lub później, wpada w gardło śmierci.
Nie przypadkiem, dokładnie w Pieśni nad pieśniami, biblijny mędrzec uczy, że śmierć jest potężna jak miłość. Ludziom łatwo jest pomylić te dwie moce. Ktoś niedojrzały, z całych sił szuka miłości, chce posmakować ust innego, jest głodny dotyku, przytulenia, lecz za zasłoną popędu nadzieje się bezwiednie na ostrze śmierci. Jedno z jąder ciemności współczesnego świata, podstępnie ukrywa się w zaniku umiejętnego rozróżniania między siłą pożądania, które zabija witalność, a siłą miłości, która rozmnaża życie. Eros i tanatos to dwie różne potęgi, o dwóch odmiennych skutkach.
Współcześnie wielu ludzi określa mianem kochania się akt seksualnej kompulsywności, przyjemności zmysłowej, która nie potrwa chyba dłużej niż kwadrans. Hedonizm, a więc obieranie za cel podniet cielesnych, to doświadczenie potężne, podniecające, wrzucające ciało osoby ludzkiej w przepaść konwulsji, ale jednak śmiertelne. Tylko prawdziwa miłość jest życiodajna. I jakże odmienna jest manifestacja jej potęgi.
Czy da się znaleźć jakieś kryterium odróżnienia siły miłości od siły pożądania? Bardzo łatwo. Pożądliwość nadyma ego, a miłość z niego opróżnia. Słowo Boga potężnie wstrząsa myśleniem rozumnego człowieka. Paweł apostoł definiuje ludzkie wnętrze za pomocą obrazu rodzącej kobiety (por. Rz 8, 22). Można wyobrazić sobie jej krzyk i konwulsje w momencie wydania na świat dziecka. To jest szczytowy ból miłości. Jej potężna siła dramatycznie szarpie ciałem kobiety, rani ją, ale walka porodu prowadzi do wydania na świat nowego życia.
Nie ma tu nic z tanatos, nie ma fatalnej, śmiertelnej, kompulsywnej potęgi pożądania, która tak samo – tylko dla zagłady – miota ciałem człowieka. W ewangelii Jezus doda coś jeszcze mocniejszego. Pan przywołuje obraz zasadzonego w ogrodzie ziarna (por. Łk 13, 19). Nocą i dniem, w chwilach skwaru oraz w porze ulewy, ziarno boleśnie pęka, by w końcu wydać z siebie owoc korzenia, krzewu, drzewa, potem koronę zielonych liści, wreszcie cień dla zakochanej pod nią pary.
Tylko się nie pomyl, biegnąc po śladach miłości. A kto nie chciałby jej odnaleźć? Ile razy zostawiło cię kochanie na bruku samotności? Ile razy ty sam zwiodłeś – kochając? Może dlatego, że pomyliłeś eros z tanatosem? Pożądanie to imitacja miłości. Ma w sobie również totalną siłę – totalną, ale śmiertelną. Miłość dla odmiany jest totalną siłą płodności. Nie zabija, lecz rodzi.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.