Dziś trzecia i ostatnia odsłona dysputy Jezusa z faryzeuszami w domu jednego z nich. Jezus nie obawia się konsekwencji, jakie niechybnie spadną na Niego z powodu słów, które wypowiada wobec faryzeuszów i uczonych w Piśmie. Są to słowa mało dyplomatyczne. Dziś zapytajmy siebie, jak często w moim życiu zdarza się, że staram się dobierać i używać takich słów, aby nikogo nie urazić, ale przy tym mówić nieprawdę. Czy zdaje sobie sprawę, że lepiej stracić sympatię i uznanie u ludzi, aby pozostać wiernym Prawdzie? Czy bardziej cenię Prawdę i doprowadzenie do niej tych, którzy błądzą, niż uznanie i poklask ludzi?
Nie bójmy się obrzucenia przez ludzi, bójmy się raczej wiecznego potępienia przez Boga. Te ostre słowa Jezusa przyniosły dwojaki efekt: zaprowadziły Go na golgotę, ale także uratowały życie kilku może nawet kilkudziesięciu faryzeuszów i uczonych w Piśmie, którzy dokonali refleksji nad swoim życiem i nawrócili się.
Jaka jest moja reakcja na słowa Dobrej Nowiny? Czy zawsze przyjmuję słowo Boże z otwartym sercem i umysłem? Czy może czasem wewnętrznie buntuję się przeciwko słowom Jezusa? Słowo Boże czasem musi zaboleć. Jest ono bowiem jak miecz lub chirurgiczny skalpel. Czasem trzeba zrobić nacięcie w duszy, aby wypłynęła ropa, która zatruwa naszą duszę. Dziękujmy Jezusowi za Jego słowa czasem tak ostre i nieprzyjemne, ale jak ważne i cenne dla nas. Słowa, które nas oczyszczają i uświęcają. Bądźmy zawsze otwarci na Chrystusową naukę i poddajmy własne życie Jego słowu.