W obu przypowieściach z dzisiejszej Ewangelii mowa jest o niespodziewanym odkryciu. Skarb i perła pojawiają się w sposób zaskakujący. Przychodzą jako dar, jako niespodzianka. Tak właśnie przychodzi Bóg. Jako DAR. On sam wybiera czas i miejsce swojego objawienia. Owszem można i trzeba szukać szczęścia, ale ono ostatecznie nie jest owocem naszych wysiłków czy pomysłów. Bóg obdarza nas łaską w sposób całkowicie zaskakujący, przewyższający wszelkie oczekiwania i prognozy. Druga strona medalu jest taka, że obaj szczęśliwi odkrywcy z przypowieści nie byli bezczynni. Wyszli z domu, podjęli działanie. Jeden poszedł do pracy na roli, drugi wyruszył na poszukiwanie pereł. Daru należy więc oczekiwać nie z założonymi rękami, ale szukać go aktywnie i wytrwale. Nie tracić nadziei. Nie zwątpić, że najlepsze wciąż przed nami.
Stajemy się dziś coraz bardziej ślepi i głusi na Boga, dlatego, że nie czujemy się obdarowani. Nie chcemy odkrywać skarbów, wolimy się ich dorabiać, chcemy je wytwarzać. Nie szukamy pereł, wolimy je produkować w naszych laboratoriach. To, co wykracza poza nasze ludzkie możliwości, wydaje się nierealne, niemożliwe. Człowiek jako miara wszechrzeczy staje się zamknięty na Boże skarby. Nie chce zbawienia, szczęścia od Boga, chce sam siebie zbawić. Sam buduje swój raj, swoje szczęście.
Przypowieści o skarbie i o perle łączy to, że obaj odkrywcy sprzedali wszystko, co posiadali, aby skoncentrować się na jednej, bezcennej wartości. Można powiedzieć, że zainwestowali, postawili wszystko na jedną kartę. Wierzyć to znaczy postawić na Boga, zainwestować w Niego swoje życie, czas, reputację, siły, zdolności. To szaleństwo, zauroczenie, brawura? Trochę tak, ale także rozsądek. No bo jeśli Bóg jest Najwyższym Dobrem, to czego mi jeszcze potrzeba do szczęścia? Święty Paweł pisze: „Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa” (Flp 3,8). Aby przyjąć dar trzeba wyciągnąć otwarte ręce, a nasze dłonie bywają kurczowo zaciśnięte. Trzymamy w nich sznurki, które pociągamy. Karty kredytowe, komputerowe myszki, smartfony, kierownice, stery, klawiatury, zabawki. Czy potrafimy wypuścić to wszystko z ręki? Nawrócenie to wymiana świecidełek na światło, półprawdy na pełnię prawdy, to zamiana perełek na wielką perłę, miłostek na miłość. Oddać wszystkie ludzkie zależności, stać się wolnym po to, aby uznać tę jedną jedyną zależność od Niego.
W głębi serca wszyscy marzymy o odnalezieniu skarbu, który sprawi, że niczego więcej już nam nie będzie trzeba. Chcemy tej jednej jedynej miłości. Wielkiego szczęścia. Ale ponieważ wątpimy w istnienie tej miłości i tego szczęścia, boimy się utracić namiastek, których dorobiliśmy się żyjąc, pracując, walcząc, mniej lub bardziej uczciwie. Wiara oznacza nadzieję na wielki DAR. On jest. Gdzieś blisko mnie. Nadejdzie czas, gdy go znajdę.