Dzisiejsza Ewangelia to przejmujący tekst o Bożym planie zbawienia względem człowieka. „Bóg tak umiłował świat”. W tych słowach otrzymujemy potwierdzenie, że Bóg kocha świat, że podstawową relacją między Bogiem a światem jest miłość. Bóg miłuje cały stworzony świat, ale zasadniczo słowa te odnoszą się do człowieka, gdyż dalej mowa jest o „każdym, kto wierzy”. A wierzyć może istota rozumna, czyli człowiek.
Miłość Boga jest tak wielka, że „Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. Z tych słów dowiadujemy się, że Bóg pragnął człowieka wyzwolić ze śmierci oraz obdarzyć go życiem wiecznym. Bowiem umiłowany od początku przez Boga człowiek – zgrzeszył. Tam w raju sprzeniewierzył się swojemu Stwórcy i skutkiem grzechu stały się cierpienia oraz śmierć. Potem grzech rozprzestrzenił się po całym świecie. Bóg dał człowiekowi przez Mojżesza dziesięć przykazań, o czym słyszeliśmy w pierwszym czytaniu. Przykazania te miały być i są do dziś wskazówkami, jak korzystać z daru wolności.
Co to znaczy, że Bóg „dał” swego Jednorodzonego Syna? „Dał” to znaczy po pierwsze, że posłał Syna na świat. W zamysłach Bożej Opatrzności zrodziła się myśl, aby odwieczny Syn Boży stał się człowiekiem, przyjmując ludzkie ciało. To wskazuje na niezwykłą godność człowieka, w którego mógł wcielić się i wcielił się Syn Boży. Jezus przyszedł na świat, aby otworzyć człowiekowi bramy życia wiecznego, aby człowieka zbawić. Tego wprowadzenia człowieka na drogę zbawienia dokonał Jezus poprzez dzieło odkupienia. Jezus, przeszedłszy przez cierpienie i śmierć, ostatecznie śmierć pokonał. Mamy tu zatem drugie znaczenie zdania: „Syna swego Jednorodzonego dał”. Bóg, chcąc, by Jego Syn, zrealizował plan zbawienia, dopuścił, aby Ten Jego Syn przeszedł przez straszną mękę. Bezpośrednią przyczyną śmierci Jezusa była ludzka złość tych, którzy Jezusa skazali i zamęczyli. Jednak działo się to zarówno z wolnej woli Jezusa, który samego siebie wydał na ofiarę, jak i z wolnej woli Boga Ojca, który pragnie zbawienia wszystkich ludzi i świata.
Ten Boży plan zbawienia wybrzmiewa w następnym zdaniu Ewangelii: „Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony”. Wykonawcą Bożego planu jest Jezus Chrystus. Zbawienie przychodzi do Boga, nie od ludzi. Przychodzi „z góry”, nie – oddolnie. Współczesny człowiek o tym często zapomina, zachowuje się tak jakby zbawienie było w jego własnych rękach. Człowiek żywi nieraz przekonanie, że sam siebie wyzwoli z cierpień, a nawet ze śmierci. A stanie się to – tak sądzi niejeden człowiek – dzięki nowoczesnym technologiom. Człowiek zapomina, że „Deus homo”, że Bóg stał się człowiekiem, by człowieka zbawić. Dzisiejszy człowiek zaczyna żywić przekonanie, że „homo deus”, że to on-człowiek sam dla siebie jest bogiem i dokona samozbawienia.
Boży plan zbawienia nie dokonuje się automatycznie. Człowiek posiada wolność, a Bóg ją szanuje. Aby dzieło odkupienia zrealizowane przez Jezusa przyniosło owoce w życiu człowieka, potrzebna jest wiara. Na temat wiary pojawiają się w rozważanym tu tekście trzy zdania: dwa budzące nadzieję, a jedno – skrajnie niepokojące. Najpierw słyszymy: „aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. Następnie czytamy: „Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu”. Te zdania pokazują, jak kluczowa jest wiara. Decyzja na to, by wierzyć, jest decyzją odnoszącą się do naszego zbawienia. To najważniejsza decyzja w życiu. Każdy musi ją podjąć we własnej wolności. Tej decyzji nie da się przelać automatycznie, nawet poprzez wychowanie rodzinne. Owszem, zadaniem rodziny chrześcijańskiej jest stworzyć jak najlepsze warunki, aby młody człowiek mógł podjąć właściwą decyzję, dotyczącą swojego zbawienia.
Po tych dwóch zdaniach o wierze pojawia się zdanie trzecie – o niewierze; bardzo niepokojące i przejmujące: „Kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego”. Dziś oczekuje się od Kościoła, by nie wypowiadał zdań negatywnych, niepokojących, przestrzegających. Czasem nawet pasterze Kościoła dokonują na własnych wypowiedziach bardzo precyzyjnej autocenzury, by nie wypowiedzieć tzw. zdania negatywnego. A oto tu z ust samego Jezusa padają słowa o niewierze, która ściąga na człowieka potępienie. Niewiara jest najcięższym grzechem człowieka. Ona zamyka człowieka na Boga, na Jego plan zbawienia. Jeśli człowiek nie wierzy w Boga, nie wierzy, że Bóg zbawia, to zamyka się na Boży plan zbawienia. Jeśli Bóg przestaje być Bogiem, to inne sprawy i wartości stają się bożkami. Człowiek staje się sam dla siebie bożkiem: homo deus. Zaczyna szukać tego zbawienia gdzie indziej, na przykład we własnych możliwościach, w nauce, w postępie. Człowiek wykracza w ten sposób przeciw pierwszemu, najważniejszemu przykazaniu Bożemu. To nie Bóg potępia człowieka, ale człowiek sam siebie potępia, zamykając się na łaskę z góry.
Co zatem będzie się działo ze wszystkimi niewierzącymi, dziś tak licznymi? Co stanie się z niewierzącymi, których znamy, których kochamy, z naszych rodzin, z grona naszych znajomych i przyjaciół? To bardzo, bardzo niepokojące pytania. Na pewno nie każda niewiara jest przez człowieka zawiniona. Inaczej mówiąc, nie każdy człowiek dobrowolnie wybrał niewiarę. Być może wychował się w środowisku, które nie znało prawdy o Bogu. Być może nie przedstawiono mu prawdziwego obrazu Bogu i dlatego odrzucił nie tyle dobrego Boga, ile Jego fałszywy obraz. Być może współczesne ateistyczne ideologie tak omamiły człowieka, że prawie pod jakimś przymusem odrzucił Boże zbawienie, dając się uwieźć atrakcyjnym wizjom. Możemy znajdować wiele przyczyn niewiary, które mają usprawiedliwić współczesnych niewierzących, a nam mają przynieść uspokojenie serca. I w tym wszystkim jest oczywiście bardzo wiele racji. Bo trzeba przypomnieć, że grzech ciężki jest popełniany wtedy, gdy ktoś świadomie i dobrowolnie łamie w sposób poważny któreś z przykazań Dekalogu. Być we współczesnych aktach niewiary jest dużo nieświadomości i niedobrowolności.
Jednak te rozważania pokazują, że troska o zbawienie jest najważniejszym zadaniem w życiu. Przede wszystkim każdy z nas odpowiada za własne zbawienie. Równocześnie powinniśmy zapytać siebie, co jeszcze możemy uczynić, by tych, za których w życiu w jakiś sposób odpowiadamy, podprowadzić pod zbawczą decyzję. Ostatecznie wiara jest łaską i o łaskę wiary dla siebie oraz dla swoich bliskich należy stale się modlić.
Uroczystość Najświętszej Trójcy jest dobrym czasem, aby ponownie oddać chwałę Bogu. By uwielbić Boga Ojca w Jego planie zbawienia. Podziękować Synowi Bożemu za dokonanie dzieła odkupienia. Wyrazić wdzięczność Duchowi Świętemu, który stale nas uświęca, rozpalając w nas ogień wiary i miłości Boga. Całej Trójcy możemy powierzyć naszych niewierzących, prosząc dla nich o łaskę wiary oraz ich otwarcie się na tę łaskę.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.