Dziś w Kościele obchodzimy wspomnienie Niepokalanego Serca Maryi. Liturgia przypomina nam prawdę, że Matka Zbawiciela jest wolna od grzechu. Jej wola i uczucia, symbolicznie nazywane sercem, są w harmonii, nieskażonej moralnym złem. W dzisiejsze wspomnienie czytamy Ewangelię, w której Maryja mówi o swoim sercu. Czasami czujemy się skrępowani, gdy ktoś w nieodpowiednim momencie lub w nieodpowiednim gronie mówi o najbardziej osobistych sprawach, o swoim sercu. Maryja raczej „chowała sprawy w swoim sercu” niż swobodnie o nich rozpowiadała. Jednak w tych okolicznościach krótki, pełen bólu wyrzut skierowany do Syna jest zrozumiały i stosowny. Zgodnie z proroctwem Symeona, „miecz przeniknął jej serce”, nie po raz pierwszy zresztą, ale teraz wyjątkowo mocno. Doświadczyła już czym jest nienawiść do jej Dziecka ze strony króla Heroda, teraz jednak wydarzyło się coś jeszcze boleśniejszego. Maryja doświadczyła utraty swego Syna.
W rzeczywistości nie utraciła Go. Był tam, gdzie być powinien, u swego Ojca. Został w Świątyni, aby rodzice głębiej pojęli, kim naprawdę jest. Jednak Maryja cierpi, a wraz z nią jej mąż. Choć wolna od grzechu, nie rozumie jeszcze wszystkiego. Ponadto pełnia łaski nie oznaczała, że miała w głowie jakiś cudowny lokalizator dziecięcy, których to urządzeń dziś często używają rodzice. Nie wiedziała, gdzie jest jej dziecko. Każda normalna matka byłaby w takiej sytuacji przerażona. A Maryja i Józef wiedzieli, jakim skarbem jest to Dziecko, nie tylko dla nich, lecz dla świata.
Maryja doświadczyła więc, czym jest utrata Jezusa. Ona, wolna od grzechu, poczuła co oznacza utrata, choćby tylko subiektywna, kontaktu z Jezusem, Bogiem, który stał się człowiekiem. Wielu ludzi zrywa relację z Bogiem i traci Go na własne życzenie. Nie tylko nie szuka Go z bólem serca, ale ucieka dalej i zachęca do tego innych. Maryja zaś odczuwa ból, bo jej serce jest niepokalane, nie zabrudzone grzechem. Jej uczucia odpowiadają rzeczywistości: rozłąka z Synem, choćby przejściowa, oznacza cierpienie. W Maryi naturalne cierpienie matki łączy się z bólem, którego źródło jest nadprzyrodzone. Zgubiła nie tylko swojego syna, zgubiła Syna Bożego. Reakcja emocjonalna Maryi jest właściwa, bo wie, co i kto jest prawdziwym jej dobrem.
W naszej kulturze jest rozpowszechniona opinia, że emocje są wyrazem tego, co w człowieku najbardziej autentyczne i prawdziwe. Wystarczy jednak zastanowić się nad różnymi własnymi zachowaniami, aby zobaczyć, że to wielkie uproszczenie. Tak często żałujemy swoich emocjonalnych reakcji, gdyż nie odpowiadają one naszym najgłębszym pragnieniom. Na przykład wybuch gniewu, z błahego powodu, na osobę, którą kocham i szanuję. Wynika to z ograniczeń i wad charakteru, które są efektem różnych zranień zewnętrznych i własnych grzechów, oraz tej słabości, która nazywa się grzech pierworodny. Nasze serca nie są niepokalane, tak często brakuje rozeznania, co jest prawdziwym dobrem i harmonii między rozumem, wolą i uczuciami. Sprawia nam radość, to co powinno smucić, smuci, to co powinno radować. Tak często nasze uczucia są nieproporcjonalnie silne lub słabe w stosunku do wartości, które je wzbudziło. Chrystus przychodzi, aby nas z tych słabości leczyć i podnosić. Dziś dobry dzień, aby prosić Jego Matkę, aby wspierała nas swym wstawiennictwem, gdy staramy się uporządkować nasze serca. Nie będą niepokalane, ale z łaską Bożą, każdego dnia mogą stać się trochę czystsze i uporządkowane.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.